Mistrzostwa Świata 2015
14 Paralotniowe Mistrzostwa Świata FAI rozpoczęte!
W sobotę 10 stycznia 2015r. rozpoczęły się 14 Paralotniowe Mistrzostwa Świata. Tym razem miejscem rozgrywania zawodów jest Roldanillo w Kolumbii, znany spot paralotniowy w dolinie Valle del Cauca, po wschodniej stronie Kordylierów. Zawody potrwają 2 tygodnie do 25 stycznia 2015r.
Polska reprezentacja składa się z 6 doświadczonych pilotów:
1. Klaudia Bułgakow
2. Michał Gierlach "Spike"
3. Paweł Faron "Bubu"
4. Piotr Mieszczak "Kaktus"
5. Marek Robel "Maro"
6. Mariusz Wiśniowski "Maniek"
Nasz Team jest mocny i utytułowany. W skład reprezentacji wchodzi aktualny (Marek Robel) i 4 byłych Mistrzów Polski, a chyba nikomu nie trzeba przypominać, że Klaudia broni zdobytego 2 lata temu w Bułgarii tytułu Mistrzyni Świata.
W ostanich dniach nasi reprezentanci ostro trenowali. Spike i Bubu prawie codziennie robili trójkąty FAI ponad 100 km. Wygląda, że chłopaki rozpoznali teren i są porządnie wylatani. Czekamy na pomyślne wieści z Kolumbii!
Bieżące informacje dotyczące zawodów są prezentowane na stronie Airtribune.com
Dzień 1 (wtorek, 13.01)
Po wczorajszym dniu treningowym wszyscy z napięciem czekają na początek rywalizacji.
Z polskiej ekipy Paweł Faron, Marek Robel i Mariusz Wiśniowski wystartowali w tasku treningowym. Klaudia, Kaktus i Spike wybrali wolne latanie i relaks przed startem. Mimo to Kladia w rozmowie z Cross Country Magazine raportowała kominy 6 m/s. Wygląda, że warun się rozkręca.
Była też okazja do zrobienia sesji fotograficznej naszego "Team Poland".
Tymczasem poranne prognozy wskazują na dobry dzień. Jedynym zagrożeniem są płonące stogi słomy z trzciny cukrowej, uprawianej na okolicznych polach. Farmerzy palą stogi generując silne trygery termiczne, gdzie termika dochodzi do 18-20 m/s. Organizatorzy w trosce o bezpieczeństwo pilotow zakazali korzystania z termiki generowanej płonącymi łąkami i stogami.
Pierwszy task ma trasę długości 89km. Rywalizację on-line można sledzić na stronie livetrack24.
Początek tasku całkiem niezły. Marek Robel i Mariusz Wiśniowski od otwarcia okna startowego lecą w czołówce, w okolicy 18-20 miejsca. Paweł Faron trochę się zakopał na początku ale po przeskoczeniu doliny i zrobieniu TP3, przepchnął się w okolicę 35 pozycji. Klaudia ze Spike'iem z tyłu. Zagrzebali się nieco po przeskoku przez dolinę. Niestety jakaś katastrofa przydarzyła się Kaktusowi, który wylądował tuż po starcie.*
Po zrobieniu TP4 piloci pomału zajmują pozycję do ataku i dolotu końcowego. W czołówce szachy. I sami najlepsi piloci. Maniek trzyma się w głównej grupie. Niestety Maro "zaparkował" na dłużej i wygrzebuje się z małego kryzysu. Najlepszym do mety zostało ok. 20 km.
Sytuacja zmienia się dynamicznie. Bubuś konsekwentnie przesuwa się do przodu ale dla odmiany Maniek wytracił tempo.
Przed metą wykrystalizowały się 2 strategie dolotu. Grupa prowadzona przez Wirtza i Petza wybrała ryzykowny skok na małe wzgórza na środku doliny. Główna grupa, prowadzona przez Hamarda i Vidica porusza się tymczasem wzdłuż głównej grani doliny. Ciekawe czyja strategia okaże się lepsza.
Wygląda, że strategia "głównej grani" jest lepsza. Czołówka prowadzona przez Honorin'a Hamarda mocno odskoczyła głównej grupie. Do mety już rzut beretem i trwa wyścig na dolocie. Nasi niestety ze sporą stratą do czołówki. Michał Gierlach wybrał dolot środkiem doliny i nadrobił stratę do Mariusza Wiśniowskiego. Paweł Faron i Marek Robel zostali z tyłu w górach.
Tymczasem czołówka już na mecie. Według wstępnych szacunków wygrał stary lis Luca Donini, przed Stephanem Gruberem i Russellem Achterbergiem. Z Polaków pierwszy na metę doleciał Spike. Czekamy na ostateczne wyniki.
Oficjalne wyniki nieco zmodyfikowały wstępne szacunki. Ostatecznie wygrał Petr Kostrhun (Cz) przed Lucą Doninim (Ita) i Stephanem Gruberem (Aut). Najlepszy z Polaków był Michał Gierlach, który doleciał na metę na 32 miejscu, 3 minuty po zwycięzcy. Pozostali nasi reprezentanci zajęli następujące miejsca:
89 Mariusz Wiśniowski
98 Paweł Faron
106 Klaudia Bułgakow (8 miejsce wśród kobiet)
120 Piotr Mieszczak
140 Marek Robel (lądował na 69 km trasy)
(*) Wyjaśniła się też zagadka "wczesnego lądowania" Kaktusa. Jego livetracker najwyraźniej nie łączył się z systemem i pokazywał nieruchomą pozycję pilota zaraz po starcie. Tymczasem Piotr obleciał całą trasę i zrobił metę. Trzymamy kciuki w kolejnych taskach!
Dzień 2 (środa, 14.01)
Ameryka Południowa to miejsce, gdzie przyroda stale przypomina jakie jest miejsce człowieka na naszej planecie. Dzisiaj przyroda dała znać przy pomocy wulkanu Nevado del Ruiz, który znajduje się ok. 150 km na N od Roldanillo. Ten aktywny wulkan potrafi być bardzo groźny. Erupcja z 1985 zabiła ponad 25.000 ludzi. Nic dziwnego, że organizatorzy i lokalne władze chuchają na zimne.
Skutkiem groźnych pomruków jest m.in. zmiana zaplanowanej konkurencji. Początkowo planowano 132 km w kierunku północnym a ostatecznie rozłożono 107 km w kierunku południowym. No ale od początku.
Piloci w Roldanillo nie mają lekkiego życia. Pobudka o 6.00, o 6.30 śniadanie 7.30-8.00 wyjazd na start i 8.30-9.00 przygotowania do startu. Okno startowe otwiera się ok. 10.30-11.30 a cylinder startowy godzinę później. Długie taski to ok. 3-4 godziny lotu a potem powrót z trasy, zrzucanie tracków, obiad i .... robi się ciemno. Roldanillo leży w strefie podzwrotnikowej, gdzie słóńce wstaje ok 6.00 rano a zachodzi o ok. 18.00. Codzienne latanie po kilka godzin, napięcie startowe i wczesna pobudka sprawiają, że piloci są zmęczeni. Poprosiłem Klaudię wczoraj o kilka słów komentarza po tasku i odpowiedź była taka: "Nie mam siły pisać. Ciężki dzień. Pozdrawiam."
Tymczasem dzisiaj dzień jak codzień. Wczesny wyjazd na start i długi task 107km. Okno otwarte o 10.45 a wyścig zaczyna się o 11.45. Lecimy.
Refleksem na starcie popisał się Kaktus i znalazł się na dobrym miejścu w czołówce. Klaudia, Paweł i Mariusz trochę z tyłu. Podstawy 2100-2200. Stawkę prowadzą Hamard i Morgenthaler. Tuż za nimi Savov. Pierwszy punkt znajduje się 45 km od cylindra startowego.
Odważną decyzję lotu po dolinie podjęli Stefan Vyparina i Stefan Wyss. Ciekawa taktyka. Paweł Faron i Piotrek Mieszczak zostali z tyłu. Latanie po dolinie jakoś dziś Bubusiowi nie idzie. Za to pieknie leci Maro. Cylinder TP1 zaliczył jako jeden z pierwszych. Niepotrzebnie jednak wleciał w głąb cylindra i stracił nieco dystansu. W międzyczasie Paweł wspólnie z Yassenem Savovem wylądowali tuż przez punktem zwrotnym. Nieco wcześniej siedli też Słoweńcy P.Susa i J.Napret. Chwila nieuwagi i klops...
Kaktus tymczasem wygrzebał się z ciężkiego kryzysu na środku doliny. Ufff.... Niestety stracił mnóstwo czasu i dystansu do czołówki, którą prowadzą Hamard, Cazaux, Morgenthaler, Donini i Maurer. Maro, Klaudia, Michał i Mariusz lecą w głównej grupie tuż za czołówką.
Na TP2 czołówkę przyprowadził J.Cohn i L.Donini. Maro, Klaudia i Maniek tuż za czołówką. Jest nieźle. Podstawy podniosły się do 2500m npm i piloci uważnie pilnują wysokości w obawie przed zdradliwą doliną.
Do mety niedaleko. Petz i Anderson zaryzykowali wczesny dolot z niskiej wysokości ale nie wróżę im sukcesu. Za nimi czołówka buduje wysokość. Dolot z 15 km wymaga sporego zapasu wysokości. Szczególnie nad zdradliwą doliną. Do mety już tylko 10 km i na czele Josh Cohn z USA. Czołówka ma ok. 2100m wysokości. Powinno wystarczyć. Gaz do dechy i teraz okaże się, które glajty działają najlepiej.
Gruber i Eder kolejni zaryzykowali skok na dolinę i wczesny dolot. Dolina jednak zweryfikowała ich plany. Grzeczny powrót do głównej grani nauczył pokory i pogrzebał szanse na sukces. Mario, Spike i Klaudia też stracili dystans do czołówki na ostatnich kilkunastu kilometrach.
Ostateczny dolot rozpoczął się nieco ponad 6 km przed metą. Czołówka zbudowała ok. 2000m wysokości w górach po wschodniej części doliny i dopiero wtedy zaatakowała.
Grupę na metę przyprowadzili Morgenthaler (Sui), Maurer (Sui) i Donini (Ita). Polacy dopiero w drugiej grupie, kilka km za czołówką. I niestety prawie cała ta grupa doświadczyła złośliwości Valle del Cauca. Tylko Mario Wiśniowski uratował się, jako jeden z nielicznych, znajdując słabe noszenie nad miasteczkiem tuż przed metą. Maro i Spike zaliczyli niedolot. Luca Donini umocnił się więc na czele generalki. Ale to dopiero początek. Zanosi się na sporo długich tasków i jeszcze wszystko jest możliwe.
Polacy zakończyli konkurencję na następujących miejscach:
46 Mariusz Wiśniowski
55 Klaudia Bułgakow (1 wśród kobiet!)
74 Marek Robel
81 Michał Gierlach
118 Piotr Mieszczak
139 Paweł Faron
Jutro kolejny dzień!
Dzień 3 (czwartek, 15.01)
Prognozy wskazują kolejny typowy, lotny dzień. Temperatura 24-25 st., częściowe zachmurzenie, sporo cumulusów, lekki wiatr 4-5 km/h z ENE. Późnym popołudniem prawdopodobieństwo burz.
Taki profil pogodowy utrzymywać się ma do końca tygodnia. W prognozie na dzisiaj niepokój budzi jedynie nadciągający cirrus. Pożyjemy zobaczymy.
Pogoda jednak nie dopisuje. Po długim oczekiwaniu na starcie, w końcu wyłożono krótką konkurencję 45 km z 2 punktami zwrotnymi. Zachmurzenie i popołudniowe ryzyko burz dało się we znaki.
Cylinder startowy otwarty o 14.00 czyli o 20.00 naszego czasu. No i wystartowali.
Wielka chmara kolorowych kropek przesuwa się po niebie jak jakiś dywizjonistyczny kolaż. Wrażenia estetyczne w paraglidingu to w końcu chleb powszedni. W czołówce ścisk a na czele sami dobrzy znajomi. Savov, Messanger, Gruber, Donini et consortes. Marek Robel z Michałem Gierlachem w czubie. Może wreszcie zadziałają te nasze barwy niezwyciężone? W peletonie jednak taki ścisk, że trudno cokolwiek wyrokować.
Po pierwszym punkcie na czele Suarez, Petra Slivova i Gruber. Petra chyba postanowiła przypomnieć, że kiedyś rządziła w tym biznesie, a Yassen postanowił przypomnieć, że podejmuje najbardziej ryzykowne decyzje w peletonie. Jak mu wyjdzie to zostaje mistrzem. Na ogół nie wychodzi. Przynajmniej ostatnio.
Kaktus, Klaudia i Maniek na dalszych pozycjach, a Bubuś już całkiem zamiata ogony. Chociaż dzisiaj tyły okupuje całkiem niezłe towarzystwo z Hamardem, Cazaux'em, czy Studerem. Można pogadać o pogodzie i zasadach trymowania speeda.
Po 30 km prowadzą Savov, Susa i Gruber. Petra została w tyle. Jeszcze chwila i dolot. Tempo peletonu niezłe choć poniżej 30 km/h. Będzie ciasno na mecie.
Maro leci w swoim stylu z przodu i utrzymuje się w granicach 20-30 miejsca. Mariusz przyspieszył i dołączył do czołowej grupy. Brawo Maniek! Przy odrobinie szczęścia na dolocie może być ciekawie. Podstawy dzisiaj niskie. Sporadycznie ktoś wykręca 2000m. Większość raczej utrzymuje 1700-1800m. To może być krytyczny element dzisiejszego taska. Ostatni punkt został ustawiony tak, żeby dolot odbywał się po dolinie, a ta jak wiemy lubi płatać psikusy.
Słabnie aktywność termiczna, rośnie zachmurzenie i wzmaga się wiatr. Tempo na ostatnich kilometrach spadło dramatycznie. Ostatnie 4-5 km piloci pokonują już od 20 minut. I są coraz niżej. Wygląda, że zaczyna się rzeź niewiniątek. Maro siadł niedaleko Yassena. Klaudia też. Cała reszta kręci zerka na 1300-1400m. Końcówka zrobiła się emocjonująca. Wygląda, że cała czołówka wyląduje w okolicy miasteczka Zarzal kilka km przed ostatnim punktem. Grupka z Donimim, Eichholzerem, Achterbergiem, Wyssem i Takatsem wyszukują każde tchnienie wiatru. Grupa z Mariuszem, Maurerem, Maleckim i van Noordem szczęśliwie znalazła komin. 1-2m/s pozwoliło odrobić trochę wysokości. Niestety podstawy już na 1500m. Mariusz ruszył do przodu. Tymczasem piloci lecący wolno górami zaczynają dolatywać do TP2. Ostatnie 6 km piloci lecą już ponad 1 godzinę. Niesamowita loteria. Wygląda, że nikt nie zrobi nawet ostatniego punktu zwrotnego. Najbliżej są Ch. Maurer i F. Brown. Szkoda, że Mario nie poleciał ich śladem. Miał większą wysokość i byłaby szansa na sukces.
Maurer z Brownem jednak w zerku dolecieli do punktu i jakimś cudem zrobili EES. Niesamowite. Ostatnie 30 min latali tylko w zerkach. Ufff... Teraz już tylko czekamy na oficjalne wyniki.
Ostatecznie taska wygrał Szwajcar Stephan Morgethaler, który jako jedyny doleciał do mety. Na kolejnych miejscach uplasowali się Maurer i Brown. Polacy zajęli miejsca odpowiednio:
Piotr Mieszczak (29)
Paweł Faron (58)
Mariusz Wiśniowski (62)
Klaudia Bułgakow (122)
Michał Gierlach (125)
Marek Robel (130)
Po trzech konkurencjach najwyżej sklasyfikowany jest Mariusz Wiśniowski, zajmujący 54 miejsce w klasyfikacji generalnej.
Dzień 4 (piątek, 16.01)
Wszyscy jesteśmy ciekawi jakie glajty latają w MŚ? Ogółem zawodnicy używają zaledwie 10 typów paralotni, z czego zdecydowany prym wiedzie Enzo 2, ze stajni Ozona.
Producent
Liczba
Udział
Ozone
87
58,8%
Gin
39
26,4%
Niviuk
21
14,2%
Swing
1
0,6%
Razem
148
100,0%
Wyraźnie widać, że Ozone zdominował rynek paralotni wyczynowych a zeszłoroczny skandal i kilka wypadków nie zaszkodziły firmie w najmniejszym stopniu. Podobnie rzecz się ma z typami poszczególnych paralotni.
Producent
Typ
Liczba
Udział
Ozone
Mantra 6
5
3,4%
Ozone
Enzo 1
2
1,4%
Ozone
Enzo 2
80
54,1%
Gin
GTO
2
1,4%
Gin
Boomerang 9
2
1,4%
Gin
Boomerang 10
35
23,6%
Niviuk
Icepeak 6
2
1,4%
Niviuk
Icepeak 7
5
3,4%
Niviuk
Icepeak 8
14
9,5%
Swing
Core 3
1
0,6%
Razem
148
100,0%
Enzo 2 dominuje zdecydowanie, biorąc ponad 50% całego rynku paralotni wyczynowych. Można jednak dopatrzeć się pewnych ciekawostek. Po 3 konkurencjach w pierwszej piątce są 3 Boomerangi 10 i 2 Enzo 2. Natomiast w pierwszej 30 znajduje się 12 Boomerangów 10 (40%) i 18 Enzo 2 (60%). Wygląda więc, że jeśli chodzi o udział w rynku to dominująca jest pozycja Enzo 2 lecz jakościowo i sportowo B10 nie ustępuje E2. W czubie klasyfikacji B10 jest wyraźnym rywalem E2. Dużo gorsza jest już sytuacja Icepeaka 8. W zawodach startuje 14 pilotów na tym skrzydle lecz najlepszy z nich zajmuje dopiero 43 miejsce po 3 konkurencjach.
Będziemy przyglądać się jak poszczególne skrzydła wypadną w dalszej części zawodów. Tymczasem zaczynamy T4.
Dzisiejszy task to 83 km z 2 punktami zwrotnymi. Klasyczny wyścig wzdłuż doliny. Podstawy dziś na 2100-2200 więc jest duża szansa na dobrego taska.
Maro z Kaktusem odrobinę nie tempo wyszli z cylindra ale generalnie początek w normie. Pierwszy punkt jest 15 km od startu na środku doliny. Cały peleton w klasyczny sposób leci więc wzdłuż zachodniej części doliny. Skok na TP1 i tu dopiero główna grupa zaczyna się rozrywać. Paweł Faron w czołówce. Michał z Mariuszem w środku stawki. Maro dziś nietypowo, jak przyczajony tygrys, z tyłu obserwuje rozwój wydarzeń.
Po pierwszym punkcie peleton podzielił się na 3 części. 1 grupa wybrała zachodnią część doliny, 2 grupa wschodnią a 3 grupa wybrała lot środkiem doliny. Bardzo ciekawe.
Pomału zaczyna objawiać się przewaga lecących wysokimi górami po zachodniej części doliny a piloci, którzy zaryzykowali lot środkiem zaczynają mieć problemy. Ta dolina jest zdradliwa i lepiej trzymać się gór. Czołówkę prowadzi Yassen a za nim kilku dobrych znajomych: Stefek Vyparina i Primoz Susa. Mariusz, Michał i Paweł blisko czuba. Niestety Klaudia trochę zamarudziła i została kilka km w tyle.
Po zrobieniu TP2 sytuacja wygląda nastepująco: 1 grupka, która wybrała lot zachodnią częścią doliny, po wysokich górach ma dużą przewagę i znaczną wysokość, ci którzy wybrali lot środkiem doliny lądowali lub musieli dolecieć do gór. Grupka lecąca po wschodniej części doliny traci 2-3 km do czołówki. Tę zaś prowadzi dwóch Maurerów, ściganych przez Susę, Savova i Vidicia. Kaktus i Klaudia lecą tuż za grupą po wschodniej części doliny a Maro niestety siadł po 30 km nie mogąc się zdecydować, do którego komina dolecieć.
Tymczasem w czołówce ciekawie się dzieje. Savov w swoim stylu leci nisko skrajem doliny. Grupa pościgowa nieco ostrożniej, w głębi gór. Michał w czubie i z dużym zapasem wysokości. Paweł i Mariusz w okolicy 30 miejsca. Pomału zaczynają się przygotowania do ostatecznej rozgrywki. Do mety zostało ok. 15km. Szpica peletonu skręciła nad dolinę. Czy to aby nie za wcześnie? Wiemy dobrze co dzieje się w dolinie.
Wygląda, że późnym popołudniem dolina pracuje. Kominy pojawiają się regularnie. Na 5 km przed metą Michał Gierlach na 3 miejscu! Cholera, chyba dostanę zawału. Prowadzi Felix Rordriguez z Hiszpanii. Niestety. Na dolocie Maurerowie, Siegel i Prinz rysnęli Spike'a. No ale wreszcie Michał pokazał na co go stać. Na mecie był 37 sekund po zwycięzcy. Mam nadzieję, że to przełamanie w tych zawodach. Taska wygrał Felix Rodriguez.
Miejsca Polaków:
Michał Gierlach (7)
Mariusz Wiśniowski (22)
Paweł Faron (36)
Piotr Mieszczak (79)
Klaudia Bułgakow (108)
Marek Robel (132)
Dzień 5 (sobota, 17.01) - "Day cancelled"
Dzisiaj prognozy nie są najlepsze. Wysokie prawdopodobieństwo burz i opady po południu. Co prawda takie prognozy pojawiają się na serwerach od kilku dni a udaje się rozegrać świetne taski. To chyba taka specyfika tego miejsca. Specjalista od wyjazdów zimowych do Kolumbii, Marek Mastalerz, twierdzi, że generalnie Valle del Cauca rządzi się swoimi prawami. Pomimo wysokiego łańcucha Kordylierów na zachodzie, wpływ bryzy pacyficznej daje się odczuwać i w zależności od pory dnia słońce, bryza i wiatry dolinowe układają warunki pogodowe.
Zawodnicy, jak codzień, wcześnie wyjechali na startowisko lecz silne zachodnie podmuchy uniemożliwiają starty. Zatem wiatr w plecy, czarne chmury nad górami i prognozowane burze spowodowały, że organizatorzy odwołali dzisiejszego taska.
Jak wygląda więc sytuacja po 4 konkurencjach?
W klasyfikacji generalnej prowadzi Stephan Morgenthaler ze Szwajcarii, który ma 50 pkt przewagi nad Helmutem Eichholzerem z Austrii. Na trzecim miejscu jest Christian Maurer a na czwartym ex equo Michael Maurer i Torsten Siegel. W pierwszej piątce zatem 3 Szwajcarów, Austriak i Niemiec, a w pierwszej dziesiątce tylko 1 pilot spoza Europy (Julian Colonia z Kolumbii na 6 miejscu).
Wśród kobiet prowadzi Laurie Genovese z Francji przed Darią Krasnową z Rosji i Seiko Fukuoka Naville z Francji. Laurie ma 125 pkt przewagi nad Darią i 210 pkt przewagi nad Seiko co daje jej komfort i spokój przed kolejnymi konkurencjami. Klaudia jest na 7 miejscu i musi zdecydowanie zmienić sposób latania, żeby awansować. Wskoczyć na podium może być ciężko ale nie niemożliwe. Wygląda, że do końca zawodów jeszcze sporo tasków i wszystko się może zdarzyć (gdy głowa pełna marzeń!).
Faceci do tej pory bez błysku. Jedynie Spike pokazał wczoraj pazury. Czekamy na Cojones grandes!!! Maro potrafi lecieć w czołówce przez większość dystansu by sknocić końcówkę. Mario lata równo, blisko czołówki ale trzeba jeszcze ciut ciut więcej odwagi, żeby walczyć o pierwszą dziesiątkę. Kaktus lata równo tyle, że w środku stawki a Bubuś jak to Bubuś. Raz pięknie walczy o laury, żeby potem stracić koncentrację i zostać w tyle. Paweł jednak od początku deklarował, że dla niego priorytetem jest X-Alps i jego forma ma dopiero rosnąć na wiosnę.
Po 4 taskach nasi zajmują następujące miejsca:
Mariusz Wiśniowski (41)
Michał Gierlach (63)
Paweł Faron (70)
Piotr Mieszczak (92)
Klaudia Bułgakow (112)
Marek Robel (137)
Szczegóły klasyfikacji generalnej i kobiecej po 4 konkurencjach na stronie organizatora zawodów
https://airtribune.com/worlds2015/results/task4/comp/overall
Trochę gorących informacji nt. Mistrzostw można też znaleźć na blogu Mariusza Wiśniowskiego
Dzień 6 (niedziela, 18.01)
Po długiej i ostrej debacie organizatorzy i przedstawiciele poszczególnych reprezentacji (Team Leaders) ustalili, że wczorajszy dzień był regulaminowym "dniem odpoczynku". Regulamin FAI stanowi bowiem, że po 6 dniach rywalizacji powinien nastąpić dzień odpoczynku. Żeby nie tracić szans na kolejne lotne dni i dobre taski ustalono zatem, że wczorajszy dzień pomimo wyjazdu pilotów na start był spełnieniem regulaminowego wymogu.
Póki co zawodnicy wyjeżdżają na start i czekamy na szczegóły dzisiejszego taska.
No i wystartowali. Dziś gramy krótkiego taska 58 km z 1 punktem zwrotnym. Task jest prosty. Cylinder startowy na środku doliny, potem punkt zwrotny po drugiej stronie Valle del Cauca i lot po górkach wschodniej strony doliny do mety. Niby prosto. Task jest jednak przede wszystkim zdradliwy. Cylinder startowy na środku doliny może okazać się niemiłą niespodzianką dla nieskoncentrowanych.
Na początek dobra wiadomość. Kaktus na czele stawki. Dawaj Kakti! Dawaj!
Po pierwszym punkcie sytuacja wraca do normy czołówka z Doninim, Hamardem, Sigelem, Maurerem i Felixem Rodriguezem nadaje ton wyścigowi.
Maro z Michałem tuż za czołówką, natomiast błysnęła Klaudia. Wybrała ryzykowną trasę po dolinie w kierunku masteczka Zarzal. Czołówka i większość pilotów wybrała bezpieczny wariant trasy po górach. Do mety jeszcze ok. 25 km. Klaudia!!! Obejrzyj się w lewo do tyłu! Thomas Ide ma 5m/s do góry!!! Szkoda, że mnie nie słyszy. Na szczęście znalazła noszenie i piekną czwóreczką wyjechała na 2200m.
Z przodu ostro do przodu pociągnęli Savov i Latour. Podjęli jednak zbyt duże ryzyko i 10 km przed metą znaleźli się w poważnym kryzysie. Na czele teraz Marc Wensauer i Maxime Pinot a goni ich Frank Brown, Eric Reed i kilku innych. Maro w środku stawki i 1900m wysokości. Mariusz i Michał w głównej grupie z przodu.
Do mety już tylko 4 km. Cała czołówka ma 1800-1900m wysokości. Pełna bela do końca. ESS jako pierwsi dolecieli Andre Rainsford, Torsten Siegel, Primoż Susa i bracia Maurerowie. Dokładne wyniki po ściągnięciu tracków. Najważniejsze, że Mariusz Wiśniowski i Michał Gierlach znów blisko czołówki. Pecha miała Klaudia. Wybor drogi przez dolinę początkowo wydawał się skutecznym pomysłem lecz im bliżej mety tym dolina słabiej nosiła. Piloci lecący po górach uzyskali znacznie lepsze tempo. Klaudia musiała skorygować kurs i dolecieć do górek po wschodniej stronie doliny a to kosztowało kosztowało ją wiele straconych minut. Maro i Bubuś zaliczyli niedolot i lądowali w pobliżu ESS.
Miejsca Polaków:
Mariusz Wisniowski (31)
Michał Gierlach (34)
Piotr Mieszczak (56)
Klaudia Bułgakow (72)
Marek Robel (118)
Paweł Faron (120)
Po pięciu taskach w czołówce wielki ścisk. Prowadzi wciąż Morgenthaler przed Siegelem i Maurerem. Różnice w pierwszej piątce są minimalne. Piąty w klasyfikacji Helmut Eichholzer traci do prowadzącego zaledwie 54 punkty.
Dzień 7 (poniedziałek, 19.01)
Kolejny dzień i kolejny task. Latania jest na tych Mistrzostwach sporo. Zawodnicy wrócą z niezłym nalotem na nowy sezon. Po takim treningu nasi reprezentanci będą nie do zatrzymania na resztę sezonu. Zapowiada się nieźle ten 2015r.
Dzisiejsza konkurencja to 73 km z 3 punktami zwrotnymi. Trzeba przyznać, że Task Commitee specjalnie się nie wysila. Taski są nieskomplikowane, z długimi prostymi na dolocie. Takie typowe zawody dla pilotów o ciężkim bucie i betonowej psychice. Podstawy niezbyt wysokie. Piloci nie przekraczają 1800-1900m npm. Trzeba będzie uważnie lecieć z dużą troską o wysokość.
Po otwarciu okna pierwszy zaatakował Martin Petz a za nim Marek Robel. Michał i Klaudia również z przodu. Lecimy.
Maro wymyślił na początek strategię pt. "samotny biały żagiel" i szuka komina gdzieś na uboczu. Kiedy doleciał z powrotem do głównej grupy Martin Petz był już 500m wyżej i odpalał dalej z komina. Klaudia tuż za Martinem. Ma dziś najwyraźniej motywację, żeby się odkuć. Czy aby tylko nie za nisko jak na zdradziecką Valle del Cauca?
Po TP1 na czele wciąż Petz. Postanowił chyba udowodnić starszym kolegom z kadry Niemiec, że młodziaki przed 40tką też latają. Na TP2 z przodu wciąż Petz przed Pethigalem, Naude i Cazaux. Z naszych Spike trzyma się czołówki a reszta w środku stawki. Klaudia postanowiła sklonować początkową strategię Mara i szuka komina z dala od grupy, z dala od TP2. To pachnie sporą stratą.
Petz wciąż na czele. Za nim Cazaux, Naude, Prinz i Savov. Klaudia już na ziemi. Pech. Michał wciąż blisko czołówki lecz kryzys dopadł Kaktusa. Walczy dzielnie w parterze ale coraz gorzej to wygląda. Wielką sensacją jest wpadka Morgenthalera. Lądował na 34 kilometrze. Chwilę później padł Durogati. Chciało by się rzec "a nie mówiłem".
Na ok. 35 km pałeczke przejął Savov i teraz on nadaje tempo, lecąc jak zwykle bardzo nisko. Grupa w międzyczasie odbiła na przedpole a Savov wylądował. Ten facet na pewno jest konsekwentny do bólu. Albo wszystko albo nic.
Na TP3 w czołówce Hamard, Brauner, Maurer, Vidic, Brown, Susa i Prinz. Spike tuż, tuż. Nie traci kontaktu z czołówką. Maniek, Maro i Paweł bezpiecznie, w środku stawki.
Do mety już tylko niecałe 10 km. Wygląda, że dolina delikatnie nosi i czołowa grupa nie zamierza po drodze nic już podkręcać. Prowadzi znów Martin Petz. Michał Gierlach ok. 30 miejsca.
Na metę wpadła grupa ok. 40 skrzydeł, którą przyprowadził Martin Petz. To był dziś jego dzień. Prowadził od pierwszej minuty wyścigu. Michał doleciał w czołówce, zaledwie 44 sekundy po zwycięzcy.
Miejsca naszych reprezentantów:
Michał Gierlach (27)
Mariusz Wiśniowski (63)
Paweł Faron (71)
Marek Robel (83)
Piotr Mieszczak (124)
Klaudia Bułgakow (137)
Dzień 8 (wtorek, 20.01)
Prognozy jak zwykle co innego a rzeczywistość w Valle del Cauca co innego. Według prognoz to od tygodnia w Roldanillo istny biblijny potop. Bogowie miotają piorunami a grzmoty niosą się przez całe Andy. Jakimś jednak cudem od kilkunastu dni piloci latają po kilka godzin dziennie. Przypomnę tylko, że w ramach treningu przed MŚ Spike i Bubu walnęli po kilka setek FAI. Ewidentnie to miejsce jest jakimś meteorologicznym cudem i paralotniowym rajem.
Nasze źródła w Roldanillo twierdzą, że pomimo kiepskich prognoz od rana jest ładnie i zanosi się na dobry dzień. Nic więc dziwnego, że rozłożono task 103 km z 3 punktami zwrotnymi. Kolejny długi dzień. Jedno wiemy już na pewno. W tym roku Mistrz Świata nie będzie przypadkowy.
Podstawy dziś bardzo przyzwoite. 2100-2200m npm pozwala na niezły komfort psychiczny. Pierwszy punkt zwrotny znajduje się prawie 50 km od startu. Mamy więc klasyczny wyścig po grani. Dzisiaj dzień jest sprzyjający. Sporo słońca i dużych, wybudowanych cumulusów. Noszenia mocne i regularne. Za 2 godz. okaże się kto odnajduje się najlepiej w takich konkretnych warunkach.
Od początku czołówka już w "klasycznym" składzie. Prowadzą na przemian Hamard, Petz, Savov i Maurerowie. Ponieważ jednak duża grupa leci razem sytuacja zmienia się szybko. Nasi piloci z przodu. Jedynie Maro trochę z tyłu.
Po TP1 peleton się rozciągnął i zaczęły się pierwsze dramaty. Luca Donini nie mógł się zdecydować czy lecieć górami czy doliną i ostatecznie padł na górkach przed TP2.
Wydaje się, że najlepszą strategią na dzisiaj powinien być powrót wysokimi górami nad start i dopiero stamtąd przeskok na drugą stronę doliny, w kierunku mety. Podstawy są wysoko więc duża szansa na dolot z dużej odległości. Trzeba jedynie uważać pod chmurami. Silne noszenia dochodzą do 6-7 m/s i łatwo przekroczyć limit wysokości wyznaczony na poziomie 2400 m npm.
Tymczasem po TP2 grupa się rozdzieliła. Część pilotów skuszona szlakami cumulusów nad doliną zdecydowała się na lot po płaskim. Mniejsza grupka (a w niej Mariusz, Michał i Paweł) wybrała lot po górach. Strategia lotu po dolinie początkowy wydawała się dobrym pomysłem i grupa prowadzona przez Savova, Morgenthalera, Prinza i Felixa Rodrigueza zbudowała kilka km przewagi nad grupą lecącą dalej górami. Wszystko było dobrze aż do 85-90 km trasy. W okolicy miasteczka Zarzal zaczął się kryzys i piloci rozpaczliwie szukają noszeń. Jedynie Felix Rodriguez wiedziony jakimś ptasim instynktem znajdował noszenia lecąc po najkrótszej linii. Pozostali kolejno padali bezradnie patrząc na linię lotu Rodrigueza.
W międzyczasie grupka po drugiej stronie doliny zdecydowała się odbić w kierunku TP3. Grupkę prowadzi Honorin Hamard ale tuż za nim Spike, Maniek i Bubu. Kryzys czołówki nad Zarzal pozwolił im spokojnie przeskoczyć dolinę. Spike i Hamard mocno zaatakowali a Mariusz ostrożnie szanuje wysokość obserwując rozwój wydarzeń. Zaatakował dopiero kiedy lecąca nisko czołówka znalazła ostatnie noszenie przed dolotem i razem z czwórką innych pilotów ruszył do mety. Yes, yes, yes.... Mariusz doleciał na 6 miejscu, tuż za Hamardem i Durogatim. Michał ósmy a Paweł Faron 18-ty. Nasi piloci wreszcie pokazują pazury. Gdyby tak latali codziennie....
Dzisiejszy task był popisem Felixa Rordrigueza. Ostatnie 20km w jego wykonaniu to majstersztyk. W zasadzie leciał po prostej wykręcając się w miejscach, których nikt nie brał pod uwagę. Wygrał z dużą przewagą nad resztą.
Nasi piloci zajęli nastepujące miejsca:
Mariusz Wiśniowski (6)
Michał Gierlach (8)
Paweł Faron (18)
Klaudia Bułgakow (65)
Piotr Mieszczak (70)
Marek Robel (102)
Mamy więc sporo przetasowań w klasyfikacji generalnej. Morgenthaler spadł na 5 miejsce a na czele Michael Maurer, zaledwie 3 punkty przed Torstenem Siegelem. Dla nas najważniejszy jest awans Michała Gierlacha na 25 miejsce a Mariusza Wisniowskiego na 36 miejsce. Tak trzymać chłopaki! Jeszcze mamy 3-4 taski i można sporo zyskać.
Wśród kobiet też spore przetasowania. Laurie Genovese przekroczyła limit wysokości i dostała 0 punktów przez co spadła na 4 miejsce. Natomiast bardzo awansowała Kirsty Cameron. Początkowo była za Klaudią a teraz wskoczyła na wirtualne podium. Klaudia wciąż na 7 pozycji.
Więcej wyników na stronie Airtribune.com (https://airtribune.com/worlds2015/results/task7/day/overall).
Sporo fotek i informacji można znaleźć na FB naszej kadry (https://www.facebook.com/KadraParalotniowa) i na blogu Mariusza Wisniowskiego (http://www.paralotniarz.com.pl/).
Dzień 9 (środa, 21.01)
Dzięwiąty dzień zawodów i 8 konkurencja. Przed nami kolejny długi dzień. W nocy trochę popadało ale prognoza na dzisiaj jest dobra. Popołudnie podobnie jak wczoraj. Trochę słońca i sporo cumulusów. Task Commitee w końcu postanowił zmienić typ tasku. Dziś lecimy 95 km ale aż 5 punktów zwrotnych. Niesamowite. Ciekawe czy piloci sobie poradzą z tak radykalną odmianą. Szczególnie, że dzień zaczął się od ostrej awantury nt. zasad zapisu tracklogów (długość interwału zapisu śladu) i możliwości ich zmiany w locie lub po locie, co pozwoliło uniknąć kary za przekroczenie pułapu wysokości. Emocje zaczynają sięgać zenitu.
Początek spokojny. Podstawy na 1800-1900m. Maniek i Spike trochę spóźnili start, za to Kakti w samym czubie. Do boju biało-czerwoni!
Na TP1 stawkę prowadzą Yassen Savov z Lucą Doninim. Klaudia, Paweł, Michał i Mariusz ok. 2 km za czołowką. Kaktus w środku stawki a Maro niestety dalej z tyłu. Chyba stracił chłop motywację. Ostatnie taski ewidentnie mu nie poszły. Nie idzie też Maxime'owi Pinot. Ten utytułowany francuski pilot nie może sobie poradzić z Icepeakiem 8. Z ciekawostek. Wśród 4 pierwszych pilotów, którzy do tej pory lądowali na trasie aż 3 to Icepeaki 8.
Do TP3 wieje nudą. Podstawy podniosły się do 2100. Piloci lecą szeroką ławą, klasyczną trasą po górkach wschodnim skrajem doliny, a potem skok przez dolinę. Ciekawie zrobiło się po TP3. Czołówka podzieliła się na 2 grupy. Główna grupa, z Klaudią, Spikiem, Mańkiem i Bubusiem ruszyła na skróty przez dolinę, korzystając z rozbudowanych cumulusów. Natomiast mała grupka niemiecko-francuska wybrała wariant po górach. W połowie drogi do TP4 wygląda, że lecący górami robią to szybciej. Ale też ta grupka to same asy: m.in. Hamard, Maurerowie, Prinz, Malecki, Savov, Vidic i Siegel. Rodriguez "pękł" i postanowił ścigać główną grupe po dolinie. Obstawiamy? Nos mi mówi, że opcja "po górach" jest lepszym rozwiązaniem.
Na TP4 grupka Hamarda, Cazaux i Savova osiągnęła lekką przewagę. Tym razem dolina dobrze zadziałała i reszta nie traci wiele do czołówki. Na TP5 pierwszy jest Cazaux. Hamard tuż za nim. Francuzi bronią honoru. Z naszych najwyżej jest Spike, ok. 3-4 km za czołówką.
Do mety już 5-6 km. Zaczyna się ściganie na dolocie. Wygląda, że Savov ma wielką ochotę zgarnąć zwycięstwo etapowe. I udało się. Jako pierwszy przeciął linię ESS (Koniec Sekcji Prędkościowej - czyli granicy pomiaru czasu wyścigu). Za nim Maurerowie, Hamard i Cazaux. Francuzi w końcu dopięli swego. Michał w okolicy 30-tego miejsca. Pozostali na odległych miejscach.
Ostatecznie taska wygrał Honorin Hamard dzięki lepszym punktom za prowadzenie wyścigu (tzw. leadpoints). Savov był drugi a Chrigel Maurer trzeci. Średnia prędkość pierwszej 15-tki to ponad 37 km/h. Szacun.
Wyniki Polaków:
Michał Gierlach (41)
Klaudia Bułgakow (72)
Mariusz Wisniowski (80)
Paweł Faron (81)
Piotr Mieszczak (104)
Marek Robel (105)
Michael Maurer i Torsten Siegel idą łeb w łeb. Wygląda, że walka o tytuł roztrzygnie się między tą dwójką. Michał przesunął się na 23 miejsce i ma spore szanse wskoczyć do 20-tki.
Wśród kobiet zdecydowanie prowadzi Seiko Fukuoka Naville. Do końca jeszcze 3 dni.
Dzień 10 (czwartek, 22.01) - "Day Cancelled"
Ostatnie 2 konkurencje były przeprowadzone na pewnym ryzyku meteorologicznym. Task 7 został przerwany ze względu na opady, kiedy już 90 pilotów było na mecie. Z tego powodu wyniki taska zostały zredukowane o ponad 100 pkt. Wczoraj po południu też niewiele brakowało. Opady i chmury burzowe gromadziły się na końcu doliny ale udało się na szczęście dograć taska do końca. Na dzisiejsze popołudnie prognozy przewidują ponad 90% prawdopodobieństwa opadu. Ciekawe czy uda się rozegrać taska? Czekamy co przyniesie dzień.
Poniżej kilka fotek Klaudii z wczorajszego dnia. Dolina Valle del Cauca w pełnej krasie.
Ed Ewing blogujący bieżące informacje z Roldanillo pisze, że na miejscu pada a startowisko jest tuż pod chmurami. Dla zabicia czasu i dla intelektualnej rozrywki, piloci oraz osoby odpowiedzialne za wyniki (tzw. scoring team) przeliczyli wyniki z ostatnich 2 tasków. Okazało się, że w programie scoringowym był jakiś bug, który wyskoczył przy uwzglednieniu zatrzymania wtorkowej konkurencji. Po konsultacji z producentem software'u, wyniki zostały przeliczone i okazało się, że nastąpila mała zmiana na podium. Helmut Eichholzer spadł na 4 miejsce a na 3 awansował Honorin Hamard. Niby mała zmiana ale ciekawe co czuje Eichholzer? I ciekawe czy będą konsekwencje tych zmian? Oby nie skończyło się większą awanturą.
Wyjątkowo dzisiejsza prognoza okazała się trafna. W Roldanillo wciąż pada a na startowisku bardzo niskie podstawy, bez najmniejszych oznak poprawy. Dzień został odwołany.
Na osłodę słitfocia dla fanek Mariusza!!!
Dzień 11 (piątek, 23.01)
Wczoraj trochę popadało i zawodnicy nieco odsapnęli. Dawno nie było na imprezie kat. 1 FAI tylu wyczerpujących konkurencji. Niestety dzisiejsze prognozy znów wyglądają nieciekawie. Chyba nawet gorzej niż wczoraj. Trzeba uzbroić się w cierpliwość. Zawodnicy już są na startowisku więc skoro tylko pojawi się trochę słońca i rozbiegną nieco gęste chmury powinien pójść chociaż krótki task. Póki co czekamy na wieści.
Przez długi czas od poranka chmury kłębiły się tuż nad startem. Na szczęście trochę się przejaśniło i dolina zaczęła pracować. Dzięki temu podstawy pojechały w górę a organizatorzy wymyslili taska 68 km z 2 punktami zwrotnymi. Cylinder startowy znajduje się na środku doliny między Roldanillo a Zarzal, potem 18 km na N do Obando, później z powrotem do Zarzal i ponownie do Obando. Czyli trzeba przelecieć 3x odcinek z Zarzal do Obando górkami po wschodniej części doliny. Tę trasę już chyba wszyscy znają na pamięć. Nie zdziwię się jak wygra Savov lecący całą trasę 100m nad ziemią. Cylinder startowy otwarty o 19.00 naszego czasu.
No i poszli. Podstawy na ok. 1800-1900 i noszenia raczej słabe. Początek wskazuje na ostrożne zamiary całego peletonu. O ile nic się nie zmieni w ciągu dnia to przy dużym pokryciu i niskich podstawach najmniejszy błąd może kosztować... zwiedzanie okolicznych plantacji trzciny cukrowej.
Początek bardzo ostrożny. Żadnego ryzyka. Podstawy podniosły się co prawda do ponad 2000m ale piloci wolno przesuwają się w kierunku TP1 górkami po wschodniej stronie doliny. Kaktus i Maniek w środku stawki, ok. 50-60 miejsca. To musi być spektakularny widok kiedy 150 kolorowych chustek do nosa w kształcie banana przesuwa się w rozciągniętej grupie nad doliną. Goście z Medelin (omen nomen tylko nieco dalej na północ) muszą przecierać oczy ze zdumienia. Nikt nie wciąga koki a wszyscy widzą cudeńka na niebie.
Kaktus i Bubuś postanowili wykorzystać niemrawość peletonu i skoczyli do przodu. Kaktus jest 3 na TP1, tuż za Felixem Rodriguezem! Po punkcie wyścig nabrał rumieńców. Skończyły się podchody. Na czele Niemcy, Austriacy i niezawodny Luca Donini. Kaktus chwilowo nabiera wysokości, za to dzielnie harcuje Bubuś i szlapie plneho knedlika aż miło.
No i mamy TP2. W czołówce już wszystko wróciło do normy. Harcownicy zostali z tyłu a peleton prowadzą Savov i Petz. Savov, o dziwo, ze znacznym zapasem wysokości. Czegoś go jednak nauczyły te zawody. Czołówka mocno przyspieszyła. Po 1 godz i 15 min lotu najlepsi mają już zrobione 47-48km.
Czołówkę wciąż prowadzi Martin Petz. Tuż za nim starzy znajomi: Cazaux, Gruber, Hamard, Morgenthaler, Siegel i Maurer. Michał Gierlach blisko za nimi. Perspektywa wskoczenia do pierwszej 20-tki dodaje mu oktanów. Tymczasem Yassen zrobił prawie 2200 i kto wie czy nie szykuje się do pokerowej zagrywki na dolocie. Do mety jakieś 14 km.
Przypuszczenia się potwierdzają. Yassen ostro zaatakował z lewej strony grupy. Ma jakieś 150 m wysokości więcej niż prowadzący Gruber i Petz. Pomału do przodu przesuwa się Ch. Maurer. Do mety 8 km. Tylko ta wysokość jakoś maleje. Dolotu jeszcze stąd nie ma.
Czołówka znalazła słabe noszenie ale co bardziej niecierpliwi szukają czegoś mocniejszego. Okazuje się, że wystarczyło podkręcić 150-200m i już jest dolot. Zawodnicy dolatują do granicy ESS. Pierwsi byli prawdopodobnie Wirtz, Hamard i Maurer. Trzeba było lecieć po prostej. Na ostatnich kilometrach leciało się w zerkach bez opadania. Yassen pewnie pluje sobie w brodę bo niepotrzebnie podkręcał. Michał i Mariusz w środku dużej grupy, jakieś 2-3 km za czołówką. Różnice na mecie były minimalne więc rzeczywiste wyniki pokażą się za kilka godzin, po sczytaniu śladów gps. O kolejności będą decydować leadpoint'y a te jak wiemy wylicza jakiś krasnoludek co siedzi w takiej białej skrzynce z małym telewizorkiem i ciągle miesza.
Po analizie tracków okazało się, że taska wygrali ex-equo Julien Wirz i Chrigel Maurer. Honorin Hamard był zaledwie 1 sekundę za nimi. Za to objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Niewielkie różnice punktowe w czubie tabeli powodują, że najmniejszy błąd może kosztować tytuł. Tak stało się w tym tasku. Michael Maurer przyleciał na 31 miejscu, niecałe 1,5 min. za zwycięzcami i spadł na 2 miejsce. Na 3 miejsce wrócił Helmut Eichholzer, Torsten Siegel czwarty.
Niesamowitą klasę pokazuje wśród kobiet Kirsty Cameron. Po 4 taskach była ósma ze stratą prawie 100 pkt. do Klaudii a teraz jest na 2 miejscu z przewagą 181 pkt nad Keiko Hiraki i 663 pkt. nad Klaudią! Musiała się ostro wku....rzyć kobita po 4 tasku i taraz idzie jak armia Orków na Helmowy Jar.
A nasi? Jak zwykle blisko czołówki Mariusz Wisniowski i Michał Gierlach. To dwaj najrówniej latający piloci, co widać też w generalce. Michał awansował na 20 miejsce a Mariusz jest 40-sty. Paweł Faron dopiero 69.
Wyniki Polaków w T9:
Mariusz Wiśniowski (29)
Michał Gierlach (42)
Paweł Faron (66)
Marek Robel (103)
Klaudia Bułgakow (105)
Piotr Mieszczak (124)
Szczegóły tabeli na stronie Airtribune.com (https://airtribune.com/worlds2015/results/task9/comp/overall)
Dzień 12 (sobota, 24.01)
Dzisiaj ostatni dzień Mistrzostw Świata. Prognozy pogody są całkiem niezłe i jest duża szansa na 10 konkurencję. Biorąc pod uwagę, że zawodnicy z przodu stawki latali przeciętnie 3-4 godziny dziennie to będą mieć dobrze ponad 30 godz. w samych zawodach. Większość jednak trenowała już kilka dni wcześniej co oznacza ok. 50 godz. w powietrzu. Nieźle jak na koniec stycznia.
Nie ma żartów. Ostatni task w Roldanillo nie będzie taskiem pokoju. Task Commitee wyłożył 123 km z 3 punktami zwrotnym. To będzie długi rajd wzdłuż doliny. Najpierw na północ do Obando, a potem na południe przez Zarzal do Tulua. Następnie z powrotem do Zarzal, gdzie jest też meta. No, no.... Może się jeszcze wszystko zdarzyć. W na górze tabeli wielki ścisk. Będący na 9 miejscu Joachim Oberhauser ma 94 punkty straty do Honorina Hamarda. Do każdego miejsca na podium jest więc po kilku kandydatów. Mały błąd i można wiele stracić.
Nieco inaczej jest u kobiet. Seiko ma ponad 400 pkt. przewagi nad Kirsty, a ta ponad 180 nad Keiko. Walka będzie jedynie o 3 miejsce, do którego aspiruje również Nicole Fedele, będąca zaledwie 4 punkty za Keiko.
Tymczasem ostatni wyścig MŚ 2015 już się zaczął. Początek po wysokich górach po zachodniej części doliny. Peleton leci razem. Właściwie do TP2 nic specjalnego się nie wydarzy. Można przypuszczać, ze dopiero po przeskoku na drugą stronę doliny i zmianie kierunku na południowy wyodrębnią się grupki i zacznie się właściwa część konkurencji. Wygląda, że długi dzień przed nami. Chętnym w międzyczasie polecam wizytę na stronie FB Mistrzostw Świata (https://www.facebook.com/ParaglidingWorldChampionshipFAIColombia2015).
Po 20 km klasyczna sytuacja, prowadzi Savov przed swoim francuskim odpowiednikiem czyli Cazaux, za nimi Maurerowie, Hamard, Siegel, Vidic i Rodriguez oraz duża grupa, w ktorej widać Spike'a, Maro, Mańka i Bubusia.
TP1 już stał się historią i zawodnicy przeskakują przez dolinę. Za nami ok. 40 km i pomału zaczynają się wyodrębniać szybsze i wolniejsze grupki. Z przodu ścisk. Atak na TP2 prowadzą Wirtz i Siegel. Tuż za nimi Savov i Cazaux. Michał, Maniek, Maro i Paweł blisko czołówki. Nie tracą kontaktu. Kaktus i Klaudia jakieś 2-3 km za główną grupą.
Na 60 km na czele Savov i Cazaux. Nie lecą razem i wygląda, że lecący po dolinie Savov ma więcej szczęścia. Znalazł komin 3m/s za miasteczkiem Zarzal a Cazaux cierpi w górach żebrząc po zboczach. Do komina zamarkowanego przez Savova podlecieli Hamard, Siegel, Rodriguez, Vidic, Eichholzer i Morgenthaler. Spike, Kaktus i Maniek lecą blisko czołówki. Ciekawy task. Maurerowie trochę z tyłu. Michael musi się dobrze postarać jeśli chce utrzymać tytuł Wicemistrza.
Górki po wschodniej stronie doliny coraz słabiej słabo noszą. Luca Donini padł jakieś 3 km przed Zarzal. Cazaux ledwo się wybronił a prowadzący Josh Cohn ma pewnie sporo potu na plecach. Za to Yassen pilnuje wysokości i spokojnie wiosłuje sobie po dolinie równolegle do Cohna i jakieś 2-3km przed resztą czołowej grupy.
Wygląda, że jakiś potężny kryzys dopadł pilotów ok. 80-90 km. Silny wiatr czołowy i silne zachmurzenie po wschodniej części doliny zaskoczyły zawodników. Większość pada na trasie jak jesienne liście. Ledwie kilku doczłapało się do TP3. Nie wyglada to jednak optymistycznie. Dwaj Słoweńcy, Joze Molek i Jurij Vidic, utrzymują się najdłużej w powietrzu ale i oni pomalutku siadają...
W takiej sytuacji task będzie kiepsko punktowany i zależnie od miejsca lądowania punkty mogą być ... hm... rozmaite. Powiedział co wiedział, ale chodzi o to, że teraz mamy wielką loterię i same znaki zapytania. Niesamowita końcówka. 9 turbo-wyścigowych tasków i jeden przeszacowany, rozstrzygnięty przez pogodę.
Trudno się zorientować kto i gdzie lądował. Livetrackery podają sprzeczne informacje. Najdalej z czołówki dolecieli Prinz i starszy Maurer. Daleko też są Siegel i Morgethaler. Następne godziny będą mentalną torturą i partyjką Black Jacka w jednym. Hitchcock mówił o trzęsieniu ziemi na wstępie i narastającym napięciu dalej. A pamiętacie o płonących polach trzciny cukrowej i pomrukach wulkanu w pierwszych dniach zawodów? Ktoś z organizatorów chyba sporo świeczek zapalił i zdrowasiek odmówił w intencji tego Maestro. Taska prawdopodobnie wygrał Mika Sagulin z Finlandii.
Po analizie śladów gps okazało się, że konkurecję wygrał Tilen Ceglar ze Słowenii przelatując 98,6 km, drugi był Mika Sagulin a trzeci Marc Wensauer. Ale jak dolecieli piloci z czuba tabeli? Honorin Hamard przeleciał 93,9 km i był najdalej z pilotów z pierwszej piątki, zajął 10 miejsce w tasku ale ... zdobył tytuł Mistrza Świata 2015! Torsten Siegel doleciał na 22-gim miejscu, Michael Maurer doleciał 25-ty a Helmut Eichholzer przyleciał 40-sty. Taka kolejność dała tytuł Wicemistrza Świata Michaelowi Maurerowi a trzecie miejsce na podium Torstenowi Siegelowi.
Nasi piloci ukończyli konkurencję w tradycyjny sposób czyli Mariusz z Michałem tuż za czołówką, a pozostali na odległych miejscach.
Mariusz Wiśniowski (22) - 93,1 km
Michał Gierlach (36) - 92,2 km
Klaudia Bułgakow (68) - 90,5 km
Paweł Faron (75) - 88,6 km
Marek Robel (93) - 84,4 km
Piotr Mieszczak (131) - 62,6 km
Zakończenie MŚ 2015 w Kolumbii
Aż trudno uwierzyć, że to już koniec. Ostatnia konkurencja zakończyła się niespodziewanie i wprowadziła sporo zamieszania i niepewności. Warto podkreślić, że to jedyna konkurencja, w której nikt nie doleciał do mety. Zazwyczaj na metę dolatywała prawie setka pilotów lub więcej.
Honorin Hamard. Warto zapamiętać imię i twarz tego młodego człowieka. Jeszcze pewnie wiele razy o nim usłyszymy. Francuz okazał się najrówniej latającym pilotem i uzyskał 58 punktów przewagi nad Michaelem Maurerem. Ciekawa była walka o kolejne miejsca na podium. Warto zwrócić uwagę na punkty:
1. Honorin Hamard (Fra) - 7099
2. Michael Maurer (Sui) - 7041
3. Torsten Siegel (Ger) - 7031
4. Helmut Eichholzer (Aut) - 7030
5. Chrigel Maurer (Sui) - 7029
Na miejscach 3-5 różnice są 1 punktowe. Po 10 taskach, ponad 800 km i ponad 30 godzinach w powietrzu różnice są 1 punktowe! A przewaga Hamarda nad maurerem to 58 punktów czyli poniżej 1%. To pokazuje poziom światowej czołówki.
Mistrzynią Świata AD 2015 została Seiko Fukuoka Naville. To zdecydowanie najlepiej latająca kobieta świata. Drugie miejsce zajęła Keiko Hiraki a trzecie Nicole Fedele. Dramat w ostatnim tasku spotkał Kirsty Cameron. Zajęła w nim 130 miejsce i pomimo dużej przewagi straciła szansę na podium.
Drużynowo wygrali Niemcy przed Słowenią i Hiszpanią.
Wśród Polaków najlepiej wypadł Michał Gierlach zajmując w generalnej klasyfikacji 18 miejsce. Po ostatniej konkurencji Klaudia awansowała na 6 miejsce w klasyfikacji kobiet a drużynowo nasza reprezentacja zajęła 14-ste miejsce. Wyniki końcowe na oficjalnej stronie zawodów (https://airtribune.com/worlds2015/results/task10/comp/overall).
Ciekawie wygląda porównanie miejsc zajmowanych w zawodach przez pierwszą trójkę.
A tak wygląda porównanie miejsc Michała i Mariusza ze zwycięzcą.
Wyniki naszych reprezentantów są nastepujące:
Michał Gierlach (18)
Mariusz Wiśniowski (41)
Paweł Faron (68)
Klaudia Bułgakow (98) - i 6 miejsce w klasyfikacji kobiet
Piotr Mieszczak (106)
Marek Robel (127)
Na koniec jeszcze kilka słów o glajtach. Mówiliśmy już o zdominowaniu rynku przez Enzo 2. Ciekawie wygląda rozkład paralotni w poszczególnych grupach miejsc:
Miejsce Paralotnia Liczba Udział 1-5 E2 2 40% B10 3 60% IP8 0 0% 100% 1-10 E2 6 60% B10 4 40% IP8 0 0% 100% 1-25 E2 17 68% B10 8 32% IP8 0 0% 100% 1-50 E2 35 70% B10 15 30% IP8 0 0% 100% 1-100 E2 61 61% B9 2 2% B10 28 28% IP7 1 1% IP8 8 8% 100%
Z tabeli wynika, że im wyższy poziom klasyfikacji tym większy udział B10 wśród pilotów. Można więc postawić tezę, że E2 i B10 są obecnie głównymi konkurentami na poziomie wyczynowego latania. B10 jest nieco skuteczniejszy sportowo niż E2, ale to już prywatna opinia. IP8 jest praktycznie niewidoczny. Najwyżej sklasyfikowany pilot latający na IP8 ukończył zawody na 64 miejscu. Warto też pod tym kątem przeanalizować wyniki teamu francuskiego. Pewne prawidłowości są widoczne jak Krater Kopernika w teleskopie Hubble'a.
Koniec